wtorek, 8 stycznia 2019

Weekend u Piotra


                     WEEKEND U PIOTRA
Dzień pierwszy

Dzień jak zawsze. Spałem sobie w swoim domku. Gdy nagle przyszedł Piotr z Mateuszem, włożyli mnie do kontenerka.  Nie wiedziałem co się dzieje, gdzie jestem, co chcą ze mną zrobić. Byłem po prostu zdezorientowany. Co chwilę ktoś obok mnie chodził, nie tylko oni, tych osób było znacznie więcej. Próbowałem się wydostać, ale na próżno. Kontenerek był zamknięty. W końcu Piotr i osoba (która później okazała się być jego mamą) wynieśli mnie na zewnątrz. Myślałem, że mnie wypuszczą, jednak źle myślałem. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy. W tym czasie się uspokoiłem i czekałem co dalej zrobią. Po krótkim czasie dojechaliśmy na miejsce. Weszliśmy do domu, gdzie włożono mnie do klatki którą bardzo dobrze znam. Przypomniałem sobie, że to przecież mój co tygodniowy wyjazd. Więc gdy włożono mnie do klatki pomyślałem sobie, że warto było by rozruszać po pobycie w kontenerku. Chwilę biegałem, chwilę wspinałem się, ale za to długo spałem. Klatkę miałem postawioną w pokoju Piotra. Był on nawet ładny, sprawiał, że byłem spokojny. Dostałem do jedzenia pestki słonecznika i dyni. Ułożyłem się w sianku i zasnąłem.

Dzień drugi

Obudziłem się rano i było ciemno, więc chwilę pobiegałem i znowu zasnąłem. Obudziłem się drugi raz, tym razem było już jasno rozpocząłem dzień poranną gimnastyką, czyli bieganiem i wspinaczką. Słyszałem jak brat Piotra gra na pianinie i gitarze. Wszyscy chodzili po domu. Było czuć zapachy gotowanych potraw. Zapoznałem się z kotami, które także tutaj mieszkają. Wypuszczono mnie z klatki, bawiono się ze mną, biegałem po podłodze, oczywiście gdy koty już sobie poszły. Dostałem porcję słonecznika na którego widok ślinka mi ciekła. Tak mi minął drugi dzień.

Dzień trzeci

Chyba stwierdzili, że mam brudno w klatce, więc postanowili, że u mnie posprzątają. W sumie to nawet wypada, żeby zrobić porządki przed świętami. Po posprzątaniu wróciłem do już czystej klatki. Dostałem pyszną mieszankę orzechów i pestek. Zauważyłem, że mam możliwość wejścia do miejsca nad klatką. Próbowałem tam wspiąć się ale nie udało mi się to. Bardzo mnie ciekawi co tam jest. Przez resztę dnia spałem tylko wieczorem obudziłem się i chwilę bawiono się ze mną, ale później już zasnąłem całkowicie.

Dzień czwarty (powrót)

Obudzono mnie wcześnie rano, dano mi jeść i włożono do kontenerka, a klatkę do torby. Domyśliłem się, że to jest ten dzień. Dzień powrotu. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do szkoły. Chwilę po tym jak wysiedliśmy weszliśmy do klasy. Włożono mnie do mojego domku w klasie. Podobał mi się ten weekend. Nie mogę doczekać się następnego.

Autor tekstu: Piotr Hernik 
Foto: Piotr Hernik


wtorek, 11 grudnia 2018

Pimpek w Blękwicie


Halo! Gdzie ja jestem!? Czy ktoś mi może powiedzieć, gdzie ja znowu wylądowałem? No pewnie, znowu to samo…Kolejny raz wielkoludy zrobili mi weekendowe wakacje…Dlaczego co tydzień muszę opuszczać mój kochany domek? Nie jestem już przecież małym chomiczkiem, poradziłbym sobie sam. Może chociaż moja miska nie jest pusta…OCZYWIŚCIE!!! PUSTA! Chwileczkę… Chyba coś słyszę. Kroki…Idą w moją stronę! To wielkolud. Czemu otwiera moją klatkę? Ugryźć? Może jednak się powstrzymam…Jest! Dał mi jedzonko. Mogłoby być lepsze, ale i tak nie było złe. Taki posiłek jest bardzo nurzący. Chyba się zdrzemnę. Aauućć, moje oczy!!!! Coś mi nie sprzyja cotygodniowa zmiana klimaty. Oj jaki jestem zmęczony…
Ranek przywitał mnie jakimiś hałasami, chyba moja opiekunka coś zbroiła i jej mama strasznie dokazywała. Wypadałoby coś zjeść. Nie jestem już tu sam. Fakt, moją klatkę obwąchuje wielka ruda bestia! Z tego co mi wiadomo to kot, ale nie znam się na tym gatunku. Całe szczęście, że to pokoju wpadł wielkolud i zabrał go. Czasami wyjazd na takie wakacje jest całkiem ciekawy, ale tak naprawdę w niedzielę chciałbym jechać już do domu.

Autorka: Eliana 
Foto: Arkadiusz Macios

środa, 7 listopada 2018

Pimpek na ściance, czyli weekend u Nadii.


      Hej, tu Pimpek. Dzień mi mijał  jak zwykle.  Przychodzili  uczniowie  i się  ze mną bawili . Po  lekcjach uczniów przyszła po mnie Nadia. Zabrała mnie do swojego domku na kilka dni. 
       W pierwszym dniu trochę się bałem nowego miejsca, ale jednak było tam przytulnie. Po chwili podszedł koło mojej klatki pies, który wabi się  Katja. Wystraszyłem się i pobiegłem do domku, co się  jednak okazało: ten pies bał się mnie bardziej niż ja jego. Była tam też dziewczynka o imieniu Oliwia, która cały czas mnie brała na ręce.
        Drugi dzień mijał mi bardzo podobnie do dnia pierwszego. Rano głośno hałasowałem chodząc po klatce. Zauważyłem że Nadia się budzi, pewnie od tego hałasu . Po chwili zobaczyłem, że Nadia zmierza w moją stronę, wyjęła mnie z klatki. Bawiliśmy się,  chodziłem jej po rękach. Dziewczyny spędzały ze mną bardzo dużo czasu . Później jedna z dziewczyn wzięła mi pojemnik z wodą koło domku, przypadkiem wylałem tę wodę na siebie i to poskutkowało tym, że się umyłem.
        Kolejnego dnia wstałem wyspany. Pan ( tata Nadii i Oliwi ) , który miał na imię  Arkadiusz, wziął mnie na ręce i postawił mnie na białe kartki papieru, po czym zrobił mi piękną sesję zdjęciową, która jest umieszczona na moim blogu. Wieczorem Nadię i Oliwię odwiedziła dziewczynka o imieniu  Zuzia wraz z rodzicami. Chwilę  bawiła się ze mną.
        Już ostatniego dnia bawiłem się z Panią Moniką (mamą Nadii i Oliwi), Panem Arkadiuszem oraz z Nadią i Oliwią. Na drugi dzień spakowali mnie w transporter dla chomików – nie lubię  tam być. Klatkę wzięli i pojechaliśmy do szkoły. Znów wróciła codzienność, hałas dzwonka i zabawa z uczniami.

Autorka: Nadia
Foto: Arkadiusz Macios